HISTORIA SIEDMIORGA PRZYJACIÓŁ

***

Przyjmijmy, że rzecz nie dzieje się za górami, za lasami, ale na początku XXI wieku. Rozkwita era dobrobytu technologii cyfrowej. Wśród wynalazków pojawia się Facebook i samochód hybrydowy. Olga Tokarczuk zostaje laureatką Nagrody Nobla. Przez współczesny świat przelewają się kolejne fale pandemii, inflacji i narastających konfliktów zbrojnych. Grupa bliskich przyjaciół opuszcza miasto, by zamieszkać w spokojnej okolicy skromnej wsi z leśnym sąsiedztwem. Znajduje schronienie w ustronnym miejscu niedaleko rzeki.

Któregoś dnia przyjeżdża banda złodziei. Są poszukiwani przez służby policyjne całego regionu, więc szukają idealnej kryjówki. Znajdują wioskę, a w niej grupę naszych przyjaciół. Bandyci postanawiają przejąć miejsce i zaszyć się w nim na jakiś czas. Szkopuł polega na tym, że grupa znajomych znalazła je pierwsza. Było ich domem już od dłuższego czasu. Jednak przestępcy nie zamierzają odejść. Ani im w głowie też pozwolić dotychczasowym mieszkańcom wioski odejść wolno. Niektórzy mogliby przecież powiadomić władze i sprowadzić policje. Przywódca – największy z całej szajki bandzior – decyduje więc wszystkich wymordować. Krzyczy:

-Zabijemy was! Wszyscy zginiecie. -Obiecujemy nie pisnąć słowa, tylko nas uwolnijcie! Nikomu nic nie powiemy. Przyrzeka w imieniu wszystkich najstarszy z przyjaciół. Na nic te deklaracje. Szef bandy stanowczo protestuje: -To zbyt niebezpieczne. Niby dlaczego mielibyśmy ryzykować? Nie wierzymy wam.

Po dłuższej chwili błagań, negocjacji i targowania się o ludzkie życie zawierają układ. Jedyna opcja, która wchodzi w grę to śmierć jednego mieszkańca wioski na oczach jego przyjaciół. Ta egzekucja ma być ostrzeżeniem dla reszty. Niech wiedzą, że należy milczeć. W innym razie zginą. Ta opcja, choć okrutna, nie podlega dyskusji. Należy wskazać tego, który zaraz zostanie zabity, by reszta mogła ujść z życiem i odejść w spokoju.

Wyobraźmy sobie, że jesteśmy na miejscu lidera grupy przyjaciół i do nas należy decyzja. Kogo skazalibyśmy na śmierć? Na liście głów do stracenia jest 7 osób: lider grupy, jego brat oraz najbliższy przyjaciel, kolega, z którym najczęściej wchodził w konflikt, najmniej zaradny z towarzystwa leń, schorowany gawędziarz i najstarszy z grupy – leciwy już kolega z pracy. Ten ostatni i tak pewnie umrze pierwszy. Z chorym w ekipie sytuacja wygląda podobnie. Gdyby poświęcić dziś życie, któregoś z nich może skróciłoby się raptem o kilka dni. Leń przez całe życie nie zrobił nic pożytecznego. Konfliktowy przyjaciel też sprawiał same problemy. Może ich śmierć mogła by się w końcu na coś przydać. Przyjmując, że musimy podjąć decyzję, kto powinien zginąć?

Bezużyteczny leń? Konfliktowy zawadiaka? Leciwy lub schorowany członek grupy? – Najpewniej żadna z tych decyzji nie byłaby dobra. Może poświęcilibyśmy siebie? – Nie. Pewnie część z nas ma przeczucie, że to również byłby błąd.

Znamy dobrą odpowiedź. Ona nie wyklucza i nie faworyzuje. Nie porównuje. Napełnia spokojem. To decyzja, która przekracza podziały. Lider grupy przyjaciół nie mógł nikogo wybrać. Dobrze życzył każdemu. Chciał spokojnego i szczęśliwego życia dla wszystkich. Darzył takim samym szacunkiem i kochał w równym stopniu swojego brata i bliskiego przyjaciela. Nie mocniej i nie słabiej – starego i schorowanego kompana. Kłótliwemu i bezużytecznemu znajomemu równie mocno życzył, by mogli być bezpieczni i otoczeni troską. Dla nich wszystkich chciał tak samo dobrze, ale, co ważniejsze, siebie samego cenił i darzył życzliwą troską nie mniej i nie bardziej niż pozostałych.

***

KUŹNIA PYTAŃ

  • W jakich okolicznościach najczęściej zdarza się, że poświęcamy siebie? Jak brzmi wtedy nasza wewnętrzna mowa? Czyim głosem mówi krytyk skłaniający nas do nadwyrężeń? Może padają wtedy surowe oceny, ciąg porównań i etykiet „samolub”, „egoistka”, „dziwak”.
  • A co, jeśli obdarzanie się życzliwym ciepłem oznacza, że liczymy się nie mniej i nie bardziej niż inni?
  • Co potrzebowalibyśmy odpuścić, żeby poczuć się dobrze we własnym towarzystwie, z radością i spokojem rezygnować z naprawiania, udoskonalania, osiągania?
  • Jakie to rodzi uczucia, kiedy pojawia się przymus sprostania wygórowanym standardom, dopasowania się do stereotypu, perfekcyjnej wersji człowieka, rodzica, dziecka, mężczyzny, kobiety, pracownika?
  • Jaki mógłby być ten moment, w którym zdalibyśmy sobie nagle sprawę z tego, że czule spoglądamy na siebie, darzymy szczerym szacunkiem te mniej ładne części, wspieramy te problematyczne, doceniamy wrażliwe i kruche?
  • A co, jeśli miłość i szczęście nie przychodzą wraz z kimś, ale odsłaniają się z chwilą, w której zaczynamy czuć się swobodnie we własnej skórze?

Opracowanie na podstawie opowieści o 7 mnichach i rabusiach, jednego z wykładów w klasztorze Bodhinyana oraz spotkania australijskiego mnicha z chrześcijańskim biskupem w Sacramento w Stanach Zjednoczonych >>

Paulina Klukowska