KIEDY ŻYCIE BOLI

„Czego najbardziej oczekujesz od przyjaciół i członków rodziny wtedy, gdy bolesne zdarzenie z rzeczywistością wytrąca cię z równowagi?
Większość z nas pragnie w zasadzie tego samego. Pragniemy wiedzieć, że istnieje ktoś, kto gotów jest nas wesprzeć: ktoś, komu naprawdę na nas zależy; kto stara się nas zrozumieć; kto dostrzega nasz ból i zdaje sobie sprawę z tego, jak bardzo cierpimy; kto znajduje dla nas czas i pozwala nam mówić o tym, co czujemy, nie oczekując, że natychmiast się rozchmurzymy ani że będziemy robić dobrą minę do złej gry i udawać, iż wszystko jest w porządku; kto działaniem pokazuje, iż nie jesteśmy sami.
Powstaje więc palące pytanie: skoro chcemy, aby inni ludzie traktowali nas w powyższy sposób – aby okazywali nam troskę, zrozumienie i życzliwość – to, dlaczego większość z nas traktuje siebie źle?”

– fragment książki „Zderzenie z rzeczywistością. Jak przetrwać bolesne ciosy od życia i się po nich podnieść.” R. Harris

ISTNIEJE CIERPIENIE

Dotyka nas wszystkich, bez wyjątku. To doświadczenie wspólne dla wszystkich ludzi ukazujące więź, która łączy nas z innymi. Naturalną częścią życia i bycia człowiekiem jest ból. Towarzyszy nam podczas narodzin i śmierci, w obliczu choroby i starości, kiedy doświadczamy tego, czego nie lubimy i kiedy nie doświadczamy tego, co lubimy. Męką jest rozłąka z tym co ukochane. Czujemy brak satysfakcji, kiedy nie uzyskujemy tego, czego pragniemy.

CIERPIENIE MA SWOJE PRZYCZYNY

Możemy je wziąć pod rozwagę przyjmując badawczą postawę wobec przywiązania do pragnień:

  • poszukiwania chwilowej przyjemności, pogoni za zachciankami ciała i doznaniami zachwycającymi zmysły: “Próbuję pierwszy kęs pysznego deseru i natychmiast chcę zjeść kolejny. Odkładam wymagające zadanie na potem i od razu czuję ulgę. Chcę jej więcej i częściej. Ta lampka wina uspokaja, tabletka uśmierza ból, zakupy ekscytują – pragnę sięgnąć po te rozwiązania znowu.”
  • bycia kimś określonym, pozostawania w pędzie ambicji, zamierzeń i dążeń: “Chcę stać się kimś innym, niż teraz jestem. Muszę osiągnąć, zrobić to i tamto, żeby być szczęśliwą. Chcę naprawiać świat, żeby poczuć się kimś ważnym. Muszę naprawić siebie, żeby zasłużyć na miłość i szacunek.”
  • pozbycia się czegoś: „Chcę, żeby trudne myśli zniknęły. Chcę pozbyć się gniewu i nie odczuwać lęku. Chcę, żeby zmartwienia odeszły. Muszę rozwiać niejasności. Chcę, żeby skończył się ból, brak satysfakcji, cierpienie i trudności.”

Poddając dogłębnemu rozpatrywaniu codzienne przywiązanie do pragnień pewnie zauważymy, jak chęć bycia (kimś określonym, z zaspokojonym pragnieniem) i niebycia (kimś określonym, z niezaspokojonym pragnieniem) są ze sobą blisko związane.

  • Jakie to stwarza uczucie?
  • Co się pojawia, gdy alternatywą dla sukcesu i satysfakcji staje się niedosyt i samokrytyka?

Pragnienia są naturalną konsekwencją pewnych uwarunkowań umysłu i/lub nawykową reakcją na nie. Nie chodzi o to, żeby się krytykować z powodu takich czy innych pragnień albo żywić do siebie niechęć, oceniać się i traktować źle z ich powodu, ale żeby dostrzec fakt, że są nietrwałe i że nas nie definiują. Nie musimy się z nimi utożsamiać i uznawać za niezmienne. 

Pragnienia nie powodują krzywdy. Powoduje ją nasze przywiązanie do nich, bezrefleksyjny pęd za nimi, chwytanie się ich wtedy, kiedy nam nie służą, kiedy lepiej byłoby je odpuścić zamiast się w nie angażować.

W miarę zagłębiania się w proces rozważania i konfrontowania się z zależnością przyczyn i skutków, rozumienia konsekwencji wynikających z przywiązania do pragnień zaczynamy często zwracać się w innym kierunku, w kierunku niezależności. Coraz jaśniejsze staje się wtedy rozróżnienie między tym, co jest naturalne i konieczne do przetrwania, a tym, co nie jest niezbędne. Odkrywamy, że możemy się stopniowo uwalniać, odczepiać od siebie i rozplątywać uwiązania.

A CO JEŚLI MOŻEMY REZYGNOWAĆ Z CIERPIENIA I IŚĆ INNĄ DROGĄ?

Nie musimy go przedłużać: powodować i wzmacniać. Możemy zaangażować się w badanie jego przyczyn i przeciwdziałanie mu. Na tej drodze budujemy spokojną i ustabilizowaną równowagę, pogłębiamy mądrość i przybliżamy się do wartości, tego co dobre dla nas i naszego otoczenia. Odkrywanie innej drogi wiąże się z rezygnacją z tej dotychczasowej, być może bardziej pospolitej i oczywistej. Potrzeba niemałej odwagi i determinacji, żeby poddawać w wątpliwość opinie, znaczenie, działania, do których jesteśmy przywiązani. Zdrowy sceptycyzm czy otwartość na to, co inne, być może nowe oraz ciekawość tego, co w nas jeszcze niepoznane pomagają stawiać badawcze pytania i w poszukiwaniu odpowiedzi testować, doświadczać, obserwować nasz wewnętrzny krajobraz bez utożsamiania się z nim. Mamy wtedy szansę bardziej obiektywnie przyjrzeć się własnym reakcjom, zrozumieć je i rozpoznać te, które powodują cierpienie. Jak więc możemy siebie wesprzeć w obliczu tego wyzwania? 

DOBRY PRZYJACIEL W DRODZE

 

Czy możemy poprosić o opiekę kompetentnego nauczyciela, wesprzeć się o wskazówki doświadczonego przewodnika i wybrać na swojego towarzysza drogi, kogoś, kto będzie wzmacniał w nas umiejętności ominięcia znajdujących się na niej pułapek? Możemy przyjrzeć się temu czy obecnie towarzyszy nam ktoś taki albo czy sami jesteśmy dla siebie i innych wspierającym kompanem.

Dobry przyjaciel w drodze jest świadomy tego, że naturą drogi jest jej zmienność, więc pozostaje otwarty i czujny wobec zmieniających się warunków. Zdaje sobie sprawę z tego, że na drodze będą pojawiać się trudności. Pojawią się momenty cierpienia, bólu i krzywdy. Nie traktuje ich osobiście. Nie bierze do siebie. Jego doświadczenie z drogi podlega ciągłej zmianie.  Innymi słowy, nie tylko jest zaznajomiony z pewnymi faktami, ale też na bieżąco obserwuje otoczenie, bada warunki, testuje możliwości i zadaje pytania pogłębiając mądrość oraz wybierając najlepsze dla nas rozwiązania. >>

POTRZEBUJEMY MĄDREJ I ŻYCZLIWEJ REAKCJI

Kiedy doświadczamy bólu na drodze życia nasze złożone umysły często niepotrzebnie tylko dolewają oliwy do ognia. Nie rzadko towarzyszą nam w skrajnie nieprzyjacielski, niepomocny i niewspierający sposób. Tymczasem, w obliczu cierpienia wszyscy potrzebujemy ukojenia i mądrego, dobrego kompana. 

Doświadczenie tego, że coś boli może powodować w nas automatyczną reakcję na „zagrożenie” i wyrażać się w silnym przywiązaniu do chęci ucieczki od bólu lub walki z nim, albo odrętwienia (zamierania) wobec niego. (więcej o 3 systemach reakcji tutaj >>)

Konsekwencją tego, może być m.in. zmiana naszej wewnętrznej mowy. Może wyrażać się ona poprzez wewnętrznego krytyka, który biczując nas, oceniając, porównując do innych będzie próbował skłonić nas do działania. 

„Krytyka wobec siebie samego jest wbudowana w nasz system ochronny. Profesor Paul Gilbert z University of Derby, twórca podejścia Compassion-Focused Therapy (Terapii Skoncentrowanej na Współczuciu, będącej jednym z podejść tzw. III. fali terapii poznawczo-behawioralnej) mówi o trzech systemach regulacji emocji. Mamy zatem system związany z wyłapywaniem zagrożeń i radzeniem sobie z nimi oraz szukaniem bezpieczeństwa. Następnie mamy system związany z napędem, szukaniem zasobów i ekscytacją. A na końcu jest system związany z ukojeniem i relacyjnością. Krytyka wobec siebie samego znajduje się w systemie związanym z zagrożeniami, a zatem ewolucyjnie jest to najstarszy i najważniejszy mechanizm. Najpierw należy przetrwać, ochronić się przed niebezpieczeństwem, nawet na wszelki wypadek. Dlatego ta krytyka jest tak trudna, żeby ją zmienić.
(…)
Jak mówi profesor Paul Gilbert, współczucie „przenosi nas” z gadziego mózgu do mózgu ssaków – gdzie możemy się zaprzyjaźnić również z naszym krytykiem. Pierwszy krok to właśnie współczucie wobec swojej krytyki. Nie chodzi o to, żeby od razu jej się pozbyć. Ona z jakiegoś powodu się pojawia, niezależnie od tego, czy powodem jest ewolucyjna forma ochrony nas czy też przeszłe doświadczenia. Krytyka wobec siebie samego rzeczywiście zapewnia nam iluzję kontroli, ale jest to właśnie iluzja. Nie o to chodzi, żeby wszystko „mieć gdzieś”, ale o świadomość (doświadczenie) tego, że pewnych rzeczy i tak nie da się skontrolować, niezależnie od tego, co byśmy robili.”
– Julia E. Wahl

O DWA KROKI OD ZMIANY

Pod naciskiem wewnętrznej mowy zdarza się, że zapominamy, iż wszyscy czasem doświadczamy zarówno fizycznego, jak i psychicznego bólu, chorujemy i bywamy w trudnych sytuacjach, a przede wszystkim o tym, iż to, że doświadczamy tego wszystkiego, jest zjawiskiem zupełnie naturalnym. Odzieramy się z prawa do bezradności wobec kryzysu, troskliwego wylizywania ran w bezpiecznym otoczeniu – jakby nasza kruchość czy doświadczenie najmniejszego dyskomfortu stały się anomalią.

Powodowani wstydem możemy zacząć skrywać siebie, stracić kontakt ze sobą i bliskimi. Grzęznąc w iluzji tego, że jesteśmy osamotnieni w cierpieniu, możemy wzmacniać w sobie błędne przekonanie o tym, że „mój ból jest inni niż twój ból” i należy go ukrywać przed światem.

Wraz ze wzrostem wiary w to, co dyktuje nam krytyk tracimy wiarę w możliwość poradzenia sobie z trudnością, której doświadczamy, przestajemy próbować, tracimy zaufanie do siebie, rezygnujemy z własnych potrzeb, tego wszystkiego, co ma dla nas największe znaczenie w życiu, nadaje mu sens. Zaczynamy wybierać dla siebie utarty szlak, z automatu wracamy do tego, do czego jesteśmy przywiązani. Niknie badawczość, obiektywna ocena sytuacji, racjonalne rozumowanie, odwaga, determinacja i zwykła radość. Wydaje się, jakby na drodze pojawiały się same przeszkody. Wędrówka zaczyna być udręką. Pojawia się zmęczenie i beznadzieja. Kogo chcielibyśmy mieć wtedy przy sobie? Kogoś, kto bagatelizowałby problemy, udawał, że nie ma przeszkód albo narzekał, pouczał, obwiniał i krytykował? Pewnie wolelibyśmy, żeby nasz kompan miał inne nastawienie: potrafił zauważyć przeszkody i zareagować na nie z mądrą troską. Jaką mogłaby być ta droga, gdybyśmy sami dla siebie i dla innych byli pomocnymi towarzyszami? Możemy zawczasu uczyć się stawiać pierwsze kroki:

  • uznać ból, kiedy się pojawia i
  • zareagować z łagodną życzliwością w trosce o siebie i otoczenie.

WSPÓLNOTA DOŚWIADCZEŃ

Kristin Neff proponuje zwrócenie uwagi w kierunku wspólnego człowieczeństwa (common humanity) czyli wzmacniania poczucie więzi z innymi ludźmi zamiast izolacji i samotności w obliczu cierpienia. Możemy wychodzić z błędnych przekonań i zniekształconych obrazów rzeczywistości, ucząc się zauważać, że wszyscy cierpimy i przeżywamy podobne trudności i że to, co intymne w nas, często nie różni się od tego, co głęboko intymne w innych. Podobnie jak my, inni również doświadczają trudnych emocji, popełniają błędy, są niedoskonali.

Z tej perspektywy cierpienie przestaje być osobiste. Mniej się z nim identyfikujemy. Uznajemy jego istnienie. Nie musi się nam ono podobać ani nie musimy go lubić. Po prostu, uczciwie przyznajemy, że coś boli, stanowi wyzwanie i jest nieprzyjemne. Nie taplamy się w tym i nie użalamy nad sobą. Odchodzimy od rozumowania „ja cierpię”, „jestem zły”, „to niesprawiedliwe, że jestem chory”, „dlaczego jestem samotna?”. Z dystansu dostrzegamy, że bolesne doświadczenie nie mówi nic o nas- nie definiuje nas, ani nie odzwierciedla tego, kim jesteśmy. To po prostu kolejne zdarzenie w życiu, nic osobistego.

Podobnie jak pogoda, na którą nie mamy wpływu, a której różnych stanów doświadczamy na co dzień, tak też cierpienie i jego różne oblicza dotykają nas, poruszają i odchodzą, ale nie są nami. Niejednokrotnie zmokliśmy podczas burzy, zmarzliśmy na kość, czy opaliliśmy skórę w promieniach słońca. Doświadczamy pogody, odczuwamy jej skutki, ale się z nią nie utożsamiamy. Podobnie w obliczu wewnętrznych doświadczeń przyjemnych i nieprzyjemnych możemy odnotować to, że się pojawiają oraz to, że dotykają nas związane z nimi konsekwencje, ale również to, że możemy przestać niepotrzebnie i błędnie się z nimi utożsamiać.

Dla przykładu, możemy potestować to, jak różne od siebie znaczenie niosą dla nas zdania: „jestem zła”, a „zauważam pojawiającą się złość” albo „jestem beznadziejny”, a „zauważam teraz zniechęcenie” czy „doświadczam właśnie utraty nadziei”.

METAFORA DOBREGO I ZŁEGO NAUCZYCIELA

Możemy w ramach praktyki spróbować też poeksperymentować z perspektywą i przypomnieć sobie siebie, kiedy mieliśmy 7 lat.  Wyobraźmy sobie, że będąc małym dzieckiem idziemy do nowej szkoły. Właśnie badamy i poznajemy możliwości, które nam oferuje. Dostajemy szansę wyboru nauczyciela, który będzie nas prowadził i uczył, towarzyszył nam w obliczu nadchodzących wyzwań. Podchodzi do nas dyrektor szkoły mówi:

– Zobacz mamy tutaj dwoje nauczycieli i możemy przyjrzeć się przez chwilę stylowi, w jaki pracują.

I kiedy Ty jako 7letnie dziecko próbujesz dokończyć jakieś ćwiczenie z matematyki, z którym masz kłopoty, wchodzi dobry nauczyciel, podchodzi do ciebie, patrzy na ciebie, przygląda się twojej pracy i mówi:

– Świetnie sobie radzisz! Jesteś już tak blisko rozwiązania. To ogromna radość dla nas mieć cię w swojej klasie. Próbuj dalej. Jestem blisko, gdybym mógł Ci w czymś pomóc.

Teraz wchodzi drugi nauczyciel, patrzy zza twojego ramienia i mówi:

– Zawsze trafiam na takich idiotów, jak ty! Przecież odpowiedź jest tuż przed twoim nosem. Jesteś za głupi, żeby to zrozumieć. Nie chce nawet z tobą rozmawiać.

I kiedy wyobrażamy sobie tego 7-latka, który miałby wybrać nauczyciela dla siebie, przypuszczamy, że decyzja byłaby prosta. Chcemy by towarzyszył nam nauczyciel pełen zrozumienia, ciepła i troski. Ta metafora pozwala nam przypomnieć sobie, że to właśnie w miłym, życzliwym, ciepłym, wspierającym otoczeniu rozkwitamy najpełniej. Pozwala nam też często zauważyć, że pomimo tego, że jesteśmy świadomi tego prostego faktu to często nie wybieramy takich rozwiązań dla siebie.

  • Czy kiedy działamy w obliczu wewnętrznej mowy też wybieramy dla siebie dobry styl prowadzenia?
  • Którego nauczyciela wybieramy dla siebie na co dzień?
  • Czy ten wybór wspiera budowanie kontekstu sprzyjającego rozwojowi, nauce, wzrastaniu, szczęściu, spokojowi?

Możemy wracać na co dzień do podobnych refleksji, przypominać sobie o zadawaniu pomocnych i badawczych pytań, pogłębiać refleksje, zmieniać perspektywę i dociekać: jakimi towarzyszami w obliczu cierpienia chcielibyśmy być dla siebie, jakimi towarzyszami w bólu moglibyśmy być dla naszych bliskich i jakich towarzyszy potrzebujemy dla siebie na drodze życia – drodze, której naturalną częścią są trudności.


OPRACOWANIE WŁASNE NA PODSTAWIE:

1.Burns D. M., Buddyjska medytacja i psychologia głębi, sasana.pl

2.Goleman D., Davidson R., Trwała przemiana. Co nauka mówi o tym, jak medytacja zmienia twoje ciało i umysł, Media Rodzina, Poznań 2018.

3.Gunaratana H., Jhany w buddyjskiej medytacji Therawady, sasana.pl

4.Harris R., „Zderzenie z rzeczywistością. Jak przetrwać bolesne ciosy od życia i się po nich podnieść.”, Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, Sopot 2022.

5.Hayes  S. C., Hofmann S. G., Terapia poznawczo-behawioralna oparta na procesach, Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, Sopot 2020.

6.Menayas-Skinta M., Szkolenie: Psychoterapia oparta na analizie funkcjonalnej: Wzmacnianie pozytywnych działań, CFT i terapeutyczna miłość, uczesieact.pl 2018.

7.Neff K., The Space Between Self-Esteem and Self Compassion, TEDx Talks 2013. 

8.Sumedho Ajahn, Cztery Szlachetne Prawdy, sasana.pl

9.Wahl E. J., Wywiad Igora Rotberga z Julią E. Wahl „W trosce o siebie i innych”, igorrotberg.com 2015. 

Paulina Klukowska